StylKryteriumOpinieNagrodyAudioShowPublikacjeKontakt

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Publikacje

 

 

Interkonekty

NF-SX BlueS

NF-GX BlueS

NF-Reference BlueS


Interkonekty cyfrowe

D-SX BlueS

D-GX BlueS

D-Reference BlueS


Kable głośnikowe

LS-SX BlueS

LS-V BlueS

LS-VX BlueS

LS-GX BlueS

 

Zwory głośnikowe


Kable sieciowe

N1.8 BlueS

N2.4 BlueS

 

Energetyczne

linie zasilające

"Koncert Leonarda Cohena po audiofilsku"

Na koncert Leonarda Cohena początkowo nie chciałem iść, ponieważ niewiele się po nim spodziewałem. Pewną rolę w tych wahaniach grała też zapewne końcówka grypy. Jednak w końcu dałem się wyciągnąć, zelektryzowany wiadomościami, że na próbie koncert wypadł znakomicie.

To było wielkie wydarzenie przygotowane w każdym drobiazgu, właściwie świetnie wyreżyserowany spektakl w najlepszym amerykańskim stylu. Prawdziwa uczta dla osobnika takiego jak ja, który lubi mieć do czynienia z majstersztykiem roboty scenicznej. Mistrz był w znakomitej formie, dodał do swoich utworów więcej mądrości, widać przybywającej wraz z wiekiem. Wielka klasa. Słuchając jego nagrań w domu odnosiłem wrażenie, że nie trzyma czystości tonów, lekko mija się z wysokością dźwięków. Tutaj nic podobnego. Cohen śpiewał czyściusieńko i mądrze. Towarzyszył mu perfekcyjny zespół, siedziałem w wyjątkowo dobrym miejscu i mogłem się raczyć wszystkimi finezjami muzycznymi, odkrywać całą głębię pomysłów, znaczeń emocjonalnych, odbywać podróż wraz z nimi po krainie tworzonej przez muzykę. Całości dodawał pikanterii fakt, że to wszystko działo się na żywo, czuło się tą energię, wysiłek i unoszącą się w powietrzu magię. Jak dla mnie, to było to, o co chodzi.

Wcześniej wspomniałem, że siedziałem w wyjątkowo dobrym miejscu. Prawda jednak była taka, że większość koncertu stałem. Zacznijmy od początku. Wielokrotnie z ciekawości zawodowej chodziłem na próby różnych zespołów, oczywiście unplugged, po to, by móc swobodnie poruszać się po sali i sprawdzać jak brzmi muzyka w różnych miejscach, z bliska i z daleka. Sprawdzałem, gdzie są najlepsze miejsca do słuchania. Porównywałem jak to co słyszę na żywo ma się do tego, co słyszę na aparaturze.

Tak też robiłem w trakcie koncertu Cohena we wrocławskiej Hali Stulecia. Krążyłem pod sceną, następnie przeniosłem w dal i na boki. Stałem też przy konsoli akustyka , aby przekonać się jak słyszy ten, który "kręci" dźwięk. Hala Stulecia, od dawno wiadomo, jest bardzo trudnym obiektem do nagłośnienia. Ma charakter olbrzymiego klosza, półkuli. Sposób nagłośnienia obrano klasyczny dla hi-endu. 2 kolumny średnio-górek zawieszonych po bokach sceny, pod sceną subwoofery. I dodatki : dla siedzących na środku tuż przy scenie, lekkie wypełnienie przez małe głośniki rozciągnięte wzdłuż sceny. 2 kolumny dodatkowe średnio-górek dla siedzących głęboko po bokach sali, grono głośników zawieszone w połowie sali dla siedzących na amfiteatrze (tzw. linia opóźniająca). To wszystko, nic więcej. Koniec.

Jedno trzeba od razu powiedzieć, że był to jeden z nielicznych przypadków nieomal wzorcowego nagłośnienia tej sali. Takie udane nagłośnienie zdarzyło się ładnych kilka lat temu na koncercie Pata Metheny. Do dziś to ludzie to wspominają, ale tam była inna konfiguracja nagłośnienia, dużo zabawy z ruchomym dźwiękiem. Koncert Cohena był nagłośniony oszczędnie nie za głośno, ale wyraźnie. Uniknięto w ten sposób silnych odbić, dudnienia i ogólnego chaosu.

Teraz wynik obserwacji: sala ma obszary, gdzie słyszy się hi-endowo. To dotyczy dużej części miejsc przed sceną na parterze, wiadomo, najdroższe miejsca). To nie znaczy, że nie można tam trafić fatalnie, np. siedząc naprzeciwko głośników, lub trafić w punkt, gdzie dźwięki się zdudniają. Hi-endowo było też po bokach przed dodatkowymi kolumnami: blisko sceny z widokiem bocznym dźwięk był wręcz wyborny. Ciekawostka - przesunięcie głowy zaledwie o pół metra w takim miejscu zmieniało dźwięk tak, jakby ktoś regulował pokrętłem wysokie-niskie tony. Jednak słuchanie na miejscu siedzącym ma tę wadę, że na wysokości naszej głowy siedzą również setki osób, których głowy tworzą układ akustyczny zaburzający odbiór bezpośrednich dźwięków. Dlatego wolałem stać.

Pozostałe obszary to już tylko hi-fi, ludzie na to nie zwracają uwagi, bo w domu słuchają muzyki w jeszcze gorszym wydaniu. Niemniej w takich miejscach można zapomnieć o usłyszeniu tego, co naprawdę dzieje się w sferze muzycznej, jak wszystko zostało misternie pomyślane, jakie tam warstwy są znaczeniowe. Wszystkie wstawki muzyczne, ozdobniki, ornamentyka są mocno uproszczone. Pewne rzeczy są niedostępne. Nie wspominam już o miejscach wybitnie fatalnych, na których w końcu też ktoś siedział. Ciekawa sprawa, ten totolotek miejsc.. .

Na koniec koncertu, standing ovation publiczności, po tym set na bis w postaci pięciu świetnie zestawionych kawałków. Koronkowa robota, jeszcze dwa dni siedziała we mnie ta muzyka.
Mariusz Olszewski

Fotografie: Piotr Guzek


Szczegóły dotyczące nagłośnienia:
Główne grona, lewe, prawe - Meyer Milo
Boczne grona - Meyer Mica
Linia opóźniająca - Meyer Mica
Stół - FOH Digidesign Show
Monitory - Nexo
System zarządzający nagłośnieniem - Compass