|
|
| |
Nagroda roku
|
|
||
Nagroda PRODUKT ROKU 2005 INTERKONEKT XLR VELUM NF-G SE BlueS
Jeszcze jakiś czas temu o Velumie trzeba było napisać "nowy przybysz", "nieznajomy" czy "enigma". Od tamtego czasu wprawdzie nie upłynęło aż tak wiele czasu, żeby można było mówić o nim jak o starym znajomym, jednak kilka rzeczy się wyjaśniło. Najważniejsza z nich to jakość wyrobów tej firmy - ponadprzeciętna, a dla niektórych rewelacyjna. Mnie również można liczyć między tych ostatnich i chociaż głośne przyznawanie się do fascynacji mało znanymi, niewielkimi firmami w niektórych kręgach do dobrego tonu nie należy, nie da się nie powiedzieć, że system Veluma, który recenzowałem jakiś czas temu ("VELUM REFERENCE - KABEL BEZ WŁAŚCIWOŚCI") zrobił na mnie na tyle duże wrażenie, że po krótkim, może rocznym odsłuchu stał się częścią mojego systemu. Każdy, kto choć raz w życiu coś sobie kupił wie, że porównywanie nabytku z innym, podobnym przedmiotem może być powodem frustracji i niezadowolenia z siebie i z zakupu. Im bardziej jesteśmy emocjonalnie zaangażowani w daną rzecz, tym trudniej przychodzi nam zaakceptować przewagę czegoś innego. Jeżeli zaś jest to część wypieszczonego sytemu audio, podświadomie jesteśmy do nowości nastawieni źle, żeby nie powiedzieć - wrogo. Kiedy więc jakiś czas temu usłyszałem o tym, że Velum nieco poprawił poprzednie produkty, wyróżnione teraz dopiskiem BlueS, do wiadomości podszedłem sceptycznie. Raz, że model podstawowy (chociaż o modelu z dopiskiem SE "podstawowy" mówić się nie powinno, to nigdy nie słyszałem o wersji "Normal" interkonektów Veluma) brzmiał jak trzeba, to jeszcze byłem w jego posiadaniu. Długo nie mogłem się więc przełamać i siąść do wiążącego porównania. W tym czasie przewinęło się jednak przez moje ręce kilka arcyciekawych kabli, m.in. Wireworld Gold Eclipse 5, XLO Limited i Audioquest Sky, pewnych rzeczy nie mogłem więc dłużej od siebie odsuwać. Dodatkowym bodźcem był ewentualny brak w 19. numerze HFOL (poprzednie numery można znaleźć w dziale "Archiwum") polskiego akcentu - a to byłoby odstąpieniem od zasady: "nie ma pełnej jasności bez odrobiny polskości". A tak mamy: i polski, i hi-endowy. ODSŁUCH Porządny test (a w szerszym planie, każdy tekst) powinien mieć swoją budowę, ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem oraz taki układ całości, który pozwoliłby budować napięcie i kierować dramaturgią. No bo po co czytać całość, jeśli wszystko powiemy od razu na początku tekstu? To tak jakby dać ekwiwalent gwiazdek czy kółeczek, które dla wielu czytelników prasy audio i tak są jedynym źródłem wiedzy o produkcie. To wszystko prawda. Tyle, że nie cała. Czasem trzeba przywalić z grubej rury, bo rzeczywiście nie całkiem widać sens dalszego czytania. I tę metodę proponuję tym razem - oszczędzi mi ona czasu poświęconego pisaniu (test może być krótszy) i oszczędzę trudu czytania wszystkim złośliwcom, dla których lektura testów jest jedyną pożywką dla ich ego. Niech będzie, że idę im na rękę. Postaram się pisać zwięźle. Velum BlueS jest lepszy od starszej wersji. Pod każdym względem. Ale niedużo. Tyle ile trzeba, żeby powiedzieć, że mamy do czynienia z nową jakością. Jest też lepszy od wszystkich wymienionych kabli. W większości aspektów. Lepszy w basie jest Wireworld i Audioquest. Ale tylko przez swoje rozciągnięcie i masę. Jeżeli chodzi o faktury, zwartość - już nie. Gładszą średnicę ma XLO. Ale nie tak wiarygodną. BlueS jest prawdziwie referencyjnym kablem. Do 100 000 zł za element będzie słychać głównie sprzęt, nie kabel. Droższej elektroniki w tym czasie nie słyszałem, więc nie wiem. No, nie, naprawdę nie umiem tak pisać. Kiedyś musiałem napisać trochę tekstów, które byłyby w pełni kompatybilne z przeciętnym czytelnikiem gazet, czyli takim, który potrafi całkiem sprawnie składać literki i nawet rozumie większość nagłówków i nawet miałem z tego jakąś uciechę. Ale tylko do czasu. Potem staje się to jałowe. Coś jednak poprzedni akapit "załatwił" - pokazał twarde jądro tego testu. Muzyka z BlueSem w systemie rzeczywiście lepiej brzmi niż ze starszą wersją, chociaż różnice nie są duże. A jednak - przy tym poziomie cenowym, gdzie każda poprawa wymaga znacznych pieniędzy taki bezbolesny upgrade (BlueS zastępuje starsze wersje przy spadku ceny) jest na wagę złota. Nowy Velum gra po prostu wierniej, w tym sensie, że jeszcze lepiej pokazuje bogactwo dźwięku instrumentów, głosów ludzkich i preparowanych dźwięków syntezatorów. Najlepiej jego przewagę słychać przy instrumentach dętych, w postaci saksofonu. Teraz mamy do czynienia z większą ilością muzyki, pełniejszym spektrum dźwięku, tak jakby pomiędzy każdą harmoniczną słyszaną wcześniej wsadzić kolejną, która jeszcze lepiej przybliża nas do ideału, jakim jest brzmienie na żywo. Poprawie ulega również budowanie sceny która staje się minimalnie wyraźniejsza, lepiej poukładana, a jednocześnie w całym oknie wyznaczanym przez kolumny pojawia się więcej powietrza - literalnie - sygnatury wnętrza, nośnika, realizacji. Bas wciąż jest znakomicie kontrolowany i bogaty w harmoniczne. Jak wspomniałem i Sky i Gold Eclipse 5 potrafią zejść niżej i mają większą masę. Obydwa są jednak przez to nieco zbyt nakierowane na budowanie wolumenu brzmienia kosztem jego żywości i naturalnego "flow" muzyki. Velum wciąż nie jest ocieplonym ani zaokrąglonym kablem i jeżeli coś w systemie jest sknocone, nagranie słabe, akustyka niedopracowana itd. pokaże to bez wahania. Ponieważ nie ma jednak w jego dźwięku cienia wyostrzenia czy nierównomierności w przenoszonym paśmie, niczego BlueS nie uwypukli, nie podkreśli, nie rzuci nam w twarz błędów jak mokrą szmatę wołając: "Mam cię!" Nie wiem, jak to robi (trochę personifikuję, ale cóż - takie prawo piszącego, a i lepiej brzmi...), ale mamy i dokładność, i miękkość, obydwie cechy znane raczej nie z hi-fi czy nawet hi-endu, ale z życia. Najpierw Lektor Grand Ancient Audio w "Hi-Fi News" (do ściągnięcia str. 1, str. 2, oraz str. 3), teraz to - naprawdę dobrze się dzieje nad Wisłą. Myślę również, że nieprzypadkowo systemy Ancienta na wystawach grają zawsze z Velumami: najwyraźniej swój do swego lgnie. Bez wahania przyznajemy więc BlueSowi "Wyróżnienie miesiąca". Bez ociągania i bez wstydu. BUDOWA Niewiele mamy w tym miejscu do powiedzenia. Podobnie jak poprzednio, tak i tym razem producent nie chce się przyznać, co i jak. Powtórzmy więc fragmenty ze śledztwa: miedź, przewodnik typu multistrand zaizolowany w kilku wiązkach, skręconych wokół siebie, z ekranem z folii, obleczony w czarną siateczkę z białą nitką. Końcówki to niezłocone wtyki Neutrika, na które wciągnięto bardzo sztywne koszulki termokurczliwe. Estetyka raczej surowa. Kable są kierunkowe, chociaż w przypadku połączeń zbalansowanych na XLR-ach, gdzie kierunek jest wymuszany przez wtyki, nie ma to większego znaczenia.
|