|
|
| |
Janusz Stopa
|
|
||
Janusz Stopa - audiofil z Krakowa Był koniec lat dziewięćdziesiątych. Przez bardzo długi czas szukałem naprawdę dobrych kabli głośnikowych i sygnałowych, lecz bez skutku. Systemy, na których odtwarzałem muzykę zmieniały się bardzo szybko, ale nigdy nie mogłem znaleźć odpowiedniego dla nich połączenia z moimi Sonus Faberami (Elekta Amator). Zawsze coś było nie tak. Czułem przez skórę, że głośniki nie mogą się "otworzyć". Aż wreszcie wydawało się, że znalazłem: Nordost SPM Reference. Rzeczywiście znakomite, przestrzenne i szybkie, detaliczne. Tak, to był ideał - do chwili gdy nie dostałem do przesłuchania kabli Velum. Musiałem całkowicie zmienić swój pogląd na SPM Reference, które nie wytrzymały porównania w każdym aspekcie odtwarzanego dźwięku. Nie mogłem przyjść do siebie. No bo jak? Co to jest Velum? Czy ktoś wtedy znał tę nazwę? A ilu zna ją dziś? Co to za wynalazek! I na czym polega ich fenomen? Od tego czasu przesłuchałem i porównałem kilka niezłych, i przez wielu uważanych za znakomite, kabli. Były to między innymi: Tara Labs, ze średniej półki, Cardas Golden Reference, XLO Reference i Unlimited oraz Stereovox. Te dwa ostatnie z kolei, w cenie kilkudziesięciu tysięcy złotych. Mój system to zestaw Ancient Audio: Grand Lektor CD Player i prototyp 300B Grand Silver Monoblocks. Przejdę od razu do stwierdzenia że, Velum jest kablem, który nie ma żadnej konkurencji bez względu na cenę, w przedziale do około 30 tys złotych. Jego podstawową zaletą jest prezentowanie zjawisk muzycznych w sposób rzadko spotykany wśród innych kabli. Tu jedynie może Cardas Golden Reference, prezentuje zbliżony poziom. Wszystkie inne kable wydają się skupiać na oddaniu nieprawdopodobnej liczby szczegółów, z chirurgiczną wręcz precyzją, ale bardzo często gubiąc po drodze to co ma być istotą przekazu, tj. muzykalność, która daje odczucie prawdziwego wydarzenia muzycznego. Z pewnością, gdy posłuchamy choćby XLO Unlimited, słychać prezentację muzyczną o niespotykanie wciągającym i bardzo spektakularnym przekazie (budowanie sceny wszerz, w głąb z aurą wokół instrumentów, idealnym ich odseparowaniem i holografią), który przyprawia o zawrót głowy. Zadajemy pytanie, czy to możliwe? Ale właśnie ta "cudowna nienaturalność" ostatecznie przekonały mnie do tego, jak dobrymi kablami są Velumy. Prezentują muzykę jako homogeniczne wydarzenie - pełne pasji i emocji, ze wspaniałą sceną muzyczną o idealnych proporcjach, barwie, szczegółach, "namacalności", tak, jak można to usłyszeć tylko na żywo. Jeśli wykonawca jest kiepski, lub akustyka do niczego, czujemy rozczarowanie, gdy wspaniały, ten wyjątkowy moment będziemy wspominać przez lata. Po prostu, jak w życiu. Dlatego właśnie kable Velum jako jedyne z całej wymienionej grupy - pokazują nagranie takim jakie ono jest. Nie upiększają, nie czarują - gdzie nie ma czarów, ale pokazują muzykę w całej krasie, tak jak została zapisana. Mijają już trzy lata jak wpiąłem kable Velum do systemu i aż trudno uwierzyć, że podobają mi się coraz bardziej. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi, że będę je miał do tej chwili, to chyba bym nie uwierzył. Nawet dziś, słuchając muzyki nie mogę jeszcze całkowicie ochłonąć. Co takiego jest w nich, że gdy ich nie ma wszystko nie jest takie jak należy? Dlaczego pomimo, że "grałem" na uznanych i wybitnych kablach - z jeszcze większą przyjemnością zapinam ponownie Velumy, bo wiem, że nie usłyszę na niczym innym tak wspaniale odtworzonej muzyki. Może nie słyszałem wszystkiego? Z pewnością. Ale co może być lepszego od niezachwianej pewności, że tak właśnie ma być. Jest tylko jeden warunek. Niestety, żeby się o tym przekonać trzeba mieć sprzęt najwyższej próby. To jest niewiarygodne, ale za każdym razem gdy zmieniałem sprzęt na lepszy, słyszałem więcej, lepiej, bardziej muzycznie. Czy kable można traktować jak instrument. Pewnie nie, ale Velumy z pewnością tak. Janusz Stopa - Kraków |